FILTRY PRZECIWSŁONECZNE
Dużo pytań, dużo niejasności…..a słoneczko dopiero się ‚rozkręca’!!
Pytania, jakie się pojawiają od Klientek w gabinecie, są bardziej techniczne: co nakładać, jak nakładać, ile nakładać?…..
Jak mnie cieszą te pytania! Bo to znaczy, że to, co naprawimy przez jesień i zimę, nie pójdzie na marne!
A do tego serio podchodzicie do powikłań po opalaniu.
Promieniowanie słoneczne, ktore ma znaczenie dla skóry, to UVB i UVA.
UVB- powoduje powierzchniowy rumień, którego pojawienie informuje o poparzeniu słonecznym
UVA- nie wywołuje bezpośrednich odczynów na skórze, pozostawia pourlopową opaleniznę, ale też wywołuje fotostarzenie, przebarwienia i nowotwory skóry. Dodatkowym oznaczeniem na kosmetykach, w przypadku tego promieniowania, jest stopień intensywności tej ochrony i możecie go znaleźć jako PA+(a nawet z czteroma plusikami), i głównie na kosmetykach koreańskich.
Organizm posiada własne systemy obronne przed promieniowaniem- syntezuje więcej melanin pochłaniających promienie UV, chroniąc tym samym komórki przed uszkodzeniem ich DNA, pogrubia warstwę rogową naskórka, wytwarza również enzymy naprawcze, między innymi dysmutazę nadtlenkową, glutation i katalazę. Ich zadaniem jest ochrona komórek skóry przed uszkodzeniem.
Nie jest to jednak wystarczające w obliczu chorób nowotworowych i fotostarzenia. Bez filtrów latem się nie obejdziemy.
Dzielimy je na mineralne i chemiczne, no i znajdą się również eko.
Filtry mineralne
Chronią głównie przed UVB i słabo przed UVA. Działają dopiero wtedy, kiedy ich warstwa jest wystarczająco gruba, a zadaniem jest odbijanie promieniowania. Coś na wzór tarczy. Łatwo je zetrzeć lub zmyć ze skóry, dlatego należy je konsekwentnie nakładać po każdym takim usunięciu, lub co 2-3 godziny.
Mam jednak kilka argumentów przeciw …
Po pierwsze dwutlenek tytanu jest groźny dla środowiska, przedostając się do wód morskich i oceanicznych powoduje odbijanie światła słonecznego, które niezbędne jest roślinom do fotosyntezy, a to prosta droga do ekologicznego dramatu- zanikanie flory= wymieranie fauny.
Druga kwestia- stopień zmikronizowania komponentów fizycznych. Żeby nie bieliły skóry, żeby ładnie się rozprowadzały, producenci wynajdują nowe formuły- nano, a co gorsze liposomowe. No niestety-takie formuły, choć wygodniejsze w aplikacji, powodują przenikanie szkodliwego dwutlenku tytanu do organizmu, podobnie jak chemiczne przenikające, i w tym przypadku również dochodzi do kumulacji.
Po trzecie mają ciężką konsystencję i działają ‚zapychająco’ na skórę.
Niemniej jednak są bardzo dobre dla skór np. naczyniowych czy bardziej wrażliwych, dla których filtry chemiczne mają niekorzystne działanie.
Filtry chemiczne
Działają dopiero wtedy ochronnie na skórę, kiedy się z nią ‚zwiążą’, czyli muszą być nałożone bezpośrednio na umytą skórę. Dopiero po nich można stosować kremy z pielęgnacji dziennej i makijaż. Są doskonałą ochroną, szczególnie przed UVA, czyli promieniowaniem przenikającym w głąb skóry.
Wśród filtrów chemicznych, są tzw. przenikające, które pojawiają się czasem w literaturze jako te, które kumulują się w organizmie i naśladują estrogeny, są nawet publikacje informujące o ich działaniu nowotworowym. W ostatnim numerze mojej prasy branżowej, w artykule o promieniowaniu i sposobach ochrony,autor- lekarz, zaprzeczył aż tak negatywnemu ich działaniu.
Są to: Etylhexyl Methoxycinnamate (Octylmethoxycinnamate), Benzophenone-3 , 4- Methylbenzylidene Camphor , Octyl Dimethyl PABA.
Oczywiście, pewnie jak ze wszystkim, szkodzi nadmiar, więc jeżeli masz już krem z takim filtrem, zwyczajnie zwróć uwagę, żeby kolejny nie zawierał już tej substancji.
A co z kremami do twarzy na dzień z filtrem? Zwykłe dwa w jednym. Chyba optymalne rozwiązanie. Ale też tylko na ‚dzień dobry’. Przebywając na zewnątrz bezwzględnie należy ponowić aplikację do 2-3 godzin od pierwszej. I bardzo ważne- kremów z filtrem nie należy stosowań na noc! Choćby dlatego, że nie świeci słonko 😛 Oczywiście powód jest poważniejszy- niepotrzebnie obciążamy skórę, blokujac jej oddychanie i wszystkie procesy regeneracyjne za tym idące.
Nie wszystkie filtry są również fotostabilne. Pod wpływem promieniowania ulegają rozpadowi, a produkty rozpadu mogą działać alergizująco na skórę. Stąd podrażnienia skóry po nałożeniu kremu. Zazwyczaj jednak skład kosmetyku jest tak skomponowany, aby jeden filtr stabilizował inny. A jeżeli skóra jest wyjątkowo wrażliwa, szczególnie dziecięca lub naczyniowa- sugeruję sięganie po filtry mineralne.
Dobrze, jeżeli w kosmetyku znajdują się obydwa rodzaje filtrów, wtedy nie dość, ze wspierają się nawzajem, to dodatkowo wydłużają czas ekspozycji.
No i na koniec
Filtry naturalne
Głównie chodzi o oleje. Nie spodziewajmy się jednak wysokiej ochrony. Wymienia się w literaturze właściwości fotoprotekcyjne masła shea, czy oleju z pestek malin…. Na pewno przysłużą się skórze w kontekście pielęgnacyjnym, ale ochrona UV będzie na bardzo niskim poziomie. Niektóre z nich będą działać antyoksydacyjnie.
A jeżeli już o tym mowa- nie tylko kremy z filtrem są ważne latem. Bardzo ważna jest ochrona przeciwolnorodnikowa. To wolne rodniki, powstające pod wpływem promieniowania UV, odpowiedzialne są za przebarwienia, starzenie się skóry, a co najgorsze za nowotwory skóry. Proponuję włączyć do pielęgnacji witaminę C ( olejowe pochodne kwasu askorbinowego: 3-O ethyl ascorbic acid, Tetrahexyldecyl ascorbate)- nie dość, że działa antyoksydacyjnie, to również udowodniono jej działanie fotoochronne w zakresie UVA i UVB. Aplikowanie jej na skórę PRZED ekspozycją(zaczynając już kilka dni przed) redukuje rumień i zapobiega oparzeniom. Oprócz tego wymiataczami wolnych rodników są np. witamina E, flawonoidy, koenzym Q10. Ich stosowanie nie powinno ograniczyć się tylko do formy zewnętrznej. Wskazana jest dieta bogata w przeciwutleniacze lub przynajmniej ch suplementowanie. W pielęgnacji gabinetowej sugeruję kwas ferulowy, który również działa antyoksydacyjnie, zabiegi z użyciem kwasów PHA- moim ulubionym- laktobionowym.
A co z wszechobecnym niedoborem witaminy D syntezowanej ze słońca?
No właśnie- niektórzy są zwolennikami suplementacji witaminy D, ponieważ ze względów geograficznych i tak mamy za mało nasłonecznienia. Ja jednak uważam, że warto wykorzystać naturalną okazję do jej wytwarzania- dla mnie to bardzo przyjemna metoda 🙂
Nie mogło być krótko.
I to jeszcze nie koniec!
A ile należy nakładać?
To już na obrazku 🙂
Miłego opalania!!